Kiedy Avengersi i ich sojusznicy kontynuują ochronę świata przed globalnym zagrożeniem, pojawia się nowy przeciwnik, Thanos (Josh Brolin). Celem tego międzygalaktycznego despoty jest zebranie wszystkich sześciu Kamieni Nieskończoności, artefaktów o niewyobrażalnej mocy. Chce za ich pomocą kreować rzeczywistość według własnej, pokręconej woli. Los Ziemi i wszelkiego życia znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie.
To słowo jest dziś w pełni zużyte i sam rzadko go używam, zwlaszcza wobec popularnego kina z Hollywood, które często robione jest na tzw. "jedno kopyto" ale "Infinity War" to arcydzieło wśród współczesnych blockbusterow. Nie powiem, że wśród adaptacji komiksowych bo nie jestem aż takim "zapalonym czytelnikiem" ale...
Jeszcze 10 lat temu nawet bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek będę tak bardzo czekać na film o superbohaterach.
W połowie filmu miałem już dość. Żadnych ciekawych dialogów, monologów, tylko durna rozwałka co kilkadziesiąt minut, a w przerwie porcja sucharów.