Podejrzewam, że ocena filmu Shane'a Black'a byłaby dużo wyższa, gdyby gro użytkowników
wystawiających temu obrazowi noty (dlaczego mam wrażenie, że są wychowani NAJNOWSZYCH
filmach ?) nie obce były pojęcia: autoironia, pastisz, cynizm, kompozycja szkatułkowa,
przerysowanie oraz posiadaliby jakąkolwiek wiedzę na temat kina, albowiem umykają takim
"nieukom" przecudne smaczki ("Siódma pieczęć" Bergmana i McKellen - cudeńko :), a takich
cameo jest multum w filmie). Ogólnie obraz cudowny, zrealizowany z radością zabawy kinem (i
jego historią), która udziela się widzowi. Mógł to być niezdrowy, bezsensowny misz-masz, ale
dzięki plejadzie gwiazd, cudnemu, choć nie tak do końca świeżemu pomysłowi (chociażby
niesamowita "Purpurowa róża z Kairu" Allena), genialnemu reżyserowi (cieszę się, że Spielberg nie
mógł, bo miał "Listę Schindlera". Shane Black dużo lepiej zna się na widowiskowym , złożonym
kinie akcji) oraz całej ekipie odpowiedzialnej za efekty, ścieżkę dźwiękową, montaż, powstała
prawdziwa perełka. Docenią ją tylko kinowi maniacy, oraz Ci, co wychowali się na tego typu filmach
(do Blacka dopisać trzeba co najmniej Lucasa, Spielberga i Zemeckisa - złote czasy cudownego
kina dla dzieci i młodzieży, genialnych trylogii, aktorów, którzy na zawsze pozostaną w pamięci...
echh... łezka się w oku kręci ;P). Dla mnie mocna dziewiątka :).
O jakim Shane'ie Blacku mówisz? Przecież to film Johna McTiernana, rezysera "Szklanej pułapki" (o której zresztą w jednej scenie wspomina Danny).
O scenariusz mi chodziło. Scenariusz to fundament filmu, dlatego często piszę tak, że dwuznacznie można mnie rozumieć :P.
Film w kilmacie lat 80-90, Arni w niezłej formie i dobra muzyka. Na pewno warto obejrzeć :)
Masz rację (z wyjątkiem tego Shane'a). Genialny pastisz i świetny obraz schematyzmu amerykańskiego kina. Do tego uchwycony moment upadku kin w centrach miast.
Warto pamiętać, że film w USA wywołał konsternację - oni muszą wiedzieć: thriller czy kino familijne.
Ale w Europie film stał się hitem wypożyczalni i ma grono wielbicieli. Jakieś 10 lat temu była strona poświęcona wyłącznie idiotyzmom polskiego tłumaczenia telewizyjnego na Polsacie.
Tytuł jest oczywiście źle przetłumaczony, ale redaktorki Polsatu usunęły jeszcze liczne zamierzone dwuznaczności dialogowe i żarty.
Shane Black jest swoistym geniuszem, a geniusz jego można oglądać w doskonałym "Kiss,kiss, Bang, bang" - według mnie najlepszej ever komedii kryminalne, gdzie jednej z najlepszych występów w karierze zaliczył Robert Downey Jr., oraz prawie życiowa rola Vala Kilmera (jego Gay Perry jest niesamoity i zagrany bezbłędnie. Lepszy występ zaliczył chyba tylko w "Twixt"... "Batman Forever" też był niezły, ale według mnie "Kiss, kiss, Bang, bang" oraz "Twixt" to filmy z jego życiowymi rolami). No i nie wolno zapomnieć o Michelle Monaghan i jej GEEENIALNEJ Harmony. Shane Black jak nikt inny zna się na komediach sensacyjnych ("Zabójcza Broń 1-4") i kryminalnych, więc nie wiem do czego piejesz. Odnośnie dialogów i żartów - dla tego zawsze warto obejrzeć film w oryginalnej wersji :).
Rzadko do czegoś pieję. Może chodziło ci, że piję (to już częściej). Po prostu nieporozumienie. Zapomniałem o Blacku, miałem w głowie tylko McTiernan i Abott. Zwracam honor. Tak więc geniusze filmu akcji: McTiernan (Predator, Die Hard, Polowanie na CP) z Shanem Blackiem Zabójcza broń) i Arnold.
A tak na marginesie - Zabójcza broń niezbyt mnie rozśmieszyła.
Rozśmiesza komedia. Komedia sensacyjna, to akcja PLUS elementy komediowe. Ale muszę przyznać rację, od Zabójczej broni lepsze chociażby jakiekolwiek Rush Hour :)
+1, dobrze prawisz ! Arnold, McTiernan w szczytowych formach ! Gdy ten film leciał u nas, miałem 10 lat i zawsze sobie wyobrażałem że to ja trafiłem do filmu z Arnoldem - to były czasy ;)
Popieram. Za samo - przecież niegłupie i niewymuszone - nawiązanie do klasyki kina należy się spory bonus. A przecież jest jeszcze cała warstwa nienachalnej parodii klasyków gatunku; przecież właściwie każde rozwiązanie fabularne (dobra, może nie z wybuchowym okiem... chociaż głowy nie dam) mogłoby się znaleźć w filmach akcji z lat 80.
Problemem filmu (i przyczyną zaniżonej oceny) jest chyba to, że niektórzy widzowie po prostu nie potrafią się wkręcić w zabawę. Strasznie smutni ludzie. Co będą robić jak dorosną, sprzedawać polisolokaty i chodzić na spotkania z couchami?
Po raz kolejny obejrzałem dziś LAH.
Zawsze mnie urzekała magia co bym zrobił i jakie filmy "obejrzał" z tym magicznym biletem. ah.... zboczenie marzyciela :P
Pierwszy raz widziałem w latach 90 i potem kilka razy na przestrzeni ostatnich 30 lat i dalej mnie bawi i jest top 10.
Polecam przez duże P
Widzisz kino to dziś zwyczajnie inne medium. I ciężko wymagać od współczesnych młodych, aby rozumieli vhsowy hype filmów akcji lat 80/90, a co dopiero zgrywne i pełne dystansu dzieło, które powstało na ich fundamentach, a o Bergmanie nawet nie wspomnę. Mnie też tęskno do tych czasów, niemniej powoli zaczynam to akceptować, że zwyczajnie nie wrócą. A kiedy tylko mam taką potrzebę przypominam sobie magii tamtego okresu i odpalam wszystkie hity - od pierwszego Terminotora na LAH kończąć. Pozdrawiam serdecznie.
Pamiętam, że w latach 90-tych film był bardzo krytykowany. Niestety posłuchałem głosu recenzentów i obejrzałem go dopiero w 2023. Jeden z najlepszych filmów z Arnoldem, świetny jako kino (w miarę) familijne, do obejrzenia z dziećmi. T2 z Sylwkiem S. spowodował atak śmiechu.
Jestem dzieckiem lat 90tych, wychowany na kinie lat 80-90tych. Znam i doceniam smaczki, wierzę, że gdybym to oglądał jako szczyl (przyjaciel Arnold dla dzieciaka? Super!) to bym miał łzy w oczach. Ale, mimo wszystko, oceniam film obiektywnie. Twórcy mieli tutaj pomysł, jednak Arnold (jeden z producentów) popadł w megalomanię będąc na fali swojej popularności. Bohater ostatniej akcji to film za długi o dobre 30 minut. Gdyby wyciśnięto potencjał (i autoironię Hollywood) na maxa, zatrudniono lepszych scenarzystów (Shane Black ma tendencje do olewania fabuły i wciskania bezsensownej akcji, zobacznie Ostatniego Skauta), to mógłby być kultowy film dla dzieci-nastolatków-dorosłych pokroju Powrotu do przyszłości, oraz doczekać się dwóch sequeli. Niestety, wyprodukowano totalny misz-masz, który raz zachwyca, raz przynudza.
A, no i oczywiście - Charles Dance kradnie tutaj pierwszy plan. Ten aktor to smutny przypadek kogoś wybitnego i niezapomnianego, który - z nieznanych mi powodów - został zepchnięty do ról drugoplanowych. A przyszły Tywin Lannister już tutaj zachwyca i czaruje!